Girls Trip „Lekcja historii” część 2 – Kraków
Nasza tegoroczna majówka rozpoczęła się dnia 28.04.2017 r. W planach było zwiedzanie Jury Krakowsko Częstochowskiej wraz z drugą stolicą Polski – Krakowem.
Dzień był chłodny i deszczowy, pogoda nie zachęcała do długiego wyjazdu, szczególnie biorąc pod uwagę informację, że dzień wcześniej w Częstochowie spadł śnieg. Ostrzeżenia Instytutu Meteorologii zapowiadały obfite opady deszczu, wysoki stan wód gruntowych oraz lokalne podtopienia.
Najwcześniej wyruszyła Marta ze Słupska, która tym razem bez większych przygód i zbłądzeń dojechała do Asi. Stamtąd dziewczyny wyruszyły w stronę ustalonego miejsca wspólnego spotkania. Gościniec Paradise niedaleko Siewierza, położony w przepięknym miejscu, nad Jeziorem Przeczyckim już czekał na nasze motocyklistki. Późnym wieczorem, po zimnej i mokrej podróży byłyśmy już częściowo w komplecie.
Nieoczekiwanie w plan naszej wycieczki wplótł się sklep motocyklowy w pobliskiej Częstochowie, który wspomógł naszą koleżankę Asię, podczas awarii…..spodni motocyklowych;). Z tego miejsca pragniemy serdecznie podziękować właścicielowi sklepu oraz osobom pomocnym w tym temacie. I tutaj potwierdza się stwierdzenie, że motocyklista motocykliście zawsze pomoże. DZIĘKI CHŁOPAKI !!!
Po zakupach udałyśmy się drogą prowadzącą przez Szlak Orlich Gniazd. Wiadomo, że turystyka z motocykla jest najprzyjemniejszą opcją zwiedzania okolicznych miejsc, jednak nie mogłyśmy się oprzeć, aby nie zejść z naszych maszyn i przyjrzeć się niektórym obiektom z bliska. Na szlaku jest wiele atrakcji zarówno przyrodniczych jak i nowoczesnych obiektów turystycznych. Niezwykłą ciekawostką jest Pustynia Błędowska, choć zarastająca nadal interesująca, oferująca połacie odsłoniętego piasku. Nazwa Szlaku pochodzi od licznych warowni i strażnic znajdujących się na tej trasie, m. in. Zamek w Olsztynie, zamek w Mirowie, Zamek Bobolice oraz słynny Zamek w Ogrodzieńcu. Te średniowieczne zamki przysiadły na skałach niczym orle gniazda. Budowle są idealnie wkomponowane w jurajskie wzgórza. Były trudne do zdobycia, dlatego stanowiły ważne ogniwo obronne kraju.
Popołudniu do Gościńca przyjechała Jola z Natalią oraz Kwiatek. Tam spędziłyśmy wieczór, wymieniając się opowiastkami o nowych przygodach, zdobyczach i doświadczeniach. Wytęsknione i radosne nie mogłyśmy się jak zwykle nagadać.
Następnego dnia wcześnie rano wyruszyłyśmy w kierunku Oświęcimia, aby zobaczyć miejsce pamięci i muzeum Auschwitz-Birkenau – były niemiecki Obóz Koncentracyjny i Zagłady.
Biletów nie udało nam się zarezerwować wcześniej, jednak dzięki pomocy naszych zaprzyjaźnionych motocyklistów, którzy o 7:00 rano w niedziele ustawili się w gigantycznej kolejce po to żeby je dla nas zdobyć, żebyśmy mogły dotknąć trudnej historii tej ziemi… I z tego miejsca bardzo jeszcze raz dziękujemy. Każdy zwiedzający otrzymuje zestaw słuchawkowy, w którym słyszy się głos przewodnika przydzielonego do grupy. Pozwala to wczuć się w ciszy i spokoju w opowiadania płynące z ust edukatora. Z należytą temu miejscu powagą i szacunkiem, spędziłyśmy w tym miejscu 3,5 godz. Dla właściwego zapoznania się z miejscem, które stało się symbolem Holokaustu i nazistowskich zbrodni popełnionych na Polakach, Romach i innych, niezbędne jest odwiedzenie obu części byłego obozu – zarówno Auschwitz I, jak i Auschwitz II-Birkenau. Dzięki naszej Pani przewodnik sprawnie udało się przejść przez poobozowe bloki, w których znajdują się wystawy, charakterystyczny blok 11 (Blok Śmierci), który zrobił na nas ogromne wrażenie. Następnie autokarem dostępnym na terenie Muzeum przetransportowałyśmy się całą grupą do Auschwitz II-Birkenau, gdzie znajduje się rampa wyładowcza – Alte Judenrampe, miejsce przyjazdu transportów z więźniami, na której to również przeprowadzano selekcję więźniów. Zginęło tam bardzo wielu ludzi, jest to największy cmentarz na świecie.
Nocleg tego dnia miałyśmy zarezerwowany w Zajeździe Celtyckim w Zakrzowie, gdzie spożyłyśmy suty posiłek serwowany w tamtejszej restauracji.
Następnego dnia rano wybrałyśmy się w stronę Wieliczki, aby zmierzyć się z pracą górnika. Bilety do Kopalni Soli „Wieliczka” miałyśmy zarezerwowane na trasę górniczą. Tam zaopiekował się nami fantastyczny przewodnik, zwany przodowym o imieniu Piotr. Po otrzymaniu ekwipunku godnego górnikom – roboczego stroju, kasku, lampy oraz umieszczonego w torbie pochłaniacza ruszyłyśmy pod ziemię.
Windą zjechałyśmy do szybu górniczego Regis – ok. 60 m pod ziemią. Nasz Przodowy zna kopalnię od podszewki, pewnie prowadził nas po labiryncie komór i korytarzy. W kopalni można było uciupać kawałek kruszywa solnego (nasza zdobycz będzie przeznaczona na szczytny cel w niedługim czasie). Zwiedzanie trasy górniczej trwa ok. 3 godzin. To niezapomniana przygoda, fascynujące spotkanie z górniczymi tradycjami i obrzędami oraz pomysł na aktywne spędzenie czasu.
Po wyjściu z Kopalni udałyśmy się w dalszą podróż w stronę Krakowa, gdzie w centrum miasta miałyśmy zarezerwowany nocleg w Hotelu Batory. Dwie noce spędzone wspólnie w jednym pokoju to dla nas nie lada gratka.
Po odstawieniu naszych „koni” do stajni, wygłodniałe i spragnione, udałyśmy się na miasto aby poszukiwaniu solidnej strawy. Trafiłyśmy do jednej ze znanych sieciówek, gdzie znalazłyśmy coś zarówno dla duszy, jak i dla ciała. Pokrzepiwszy siły, udałyśmy się na krótki spacer po Starym Mieście poszukać odrobiny wrażeń i niezapomnianych wspomnień. W drodze powrotnej nie omieszkaliśmy wstąpić na dworzec PKP, gdzie odbyła się profesjonalna sesja fotograficzna 😉 Niemiłosiernie styrane i zziębnięte po całym dniu, wróciłyśmy do hotelu, by delektować się upojnym wieczorem w naszym zacnym gronie. I tak upłynął nam wieczór i poranek dnia kolejnego.
Z brzaskiem słońca, bladym świtem, a może raczej ciemną nocą, Jola odwiozła Natalię na dworzec, by ta mogła bez kłopotu wrócić wcześniej pociągiem do domu.
Dzień to był niezwykły, gdyż w planach była wizyta w „Domu Strachów”, a jak wiadomo, jest to coś wyłącznie dla ludzi o mocnych nerwach i szukających wrażeń. Zatem, jak na konkretne kobitki przystało, nie mogłyśmy sobie odmówić takich atrakcji.
Po obfitym śniadaniu, wyruszyłyśmy w kierunku naszego celu – Floriańska 6. Upiornie się zaczęło – wszędzie ciemno, straszno i w dodatku do domu daleko. Ale nie mogłyśmy się poddać. Co prawda, żadna z nas nie miała ochoty iść przodem, jak i zamykać pochód, jednak ktoś musiał się poświęcić. Przewodnikiem po ciemnościach została K8, zaś peleton zamykała Hmmm….. No właśnie – kto zamykał grupę? W tej chwili ciężko jest to stwierdzić, z tego względu, że gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, nastąpił popłoch w szeregach i wszystkie wtulałyśmy się w siebie nawzajem i w ściany, bacznie obserwując ciemności i snop światła padający z jedynego szperacza, jaki znajdował się w ręku K8. Trasy pełnej grozy, zakamarków i trupów w szafach i trumnach, nie udało nam się pokonać w regulaminowym czasie, gdyż jak przystało na prawdziwe kobiety, zagubiłyśmy się w gąszczu pomieszczeń i nie obyło się bez drobnych podpowiedzi. Jednak śmiechu i strachu była caaaaała kupa [z przewagą tego drugiego ;)].
Po tak wyczerpujących emocjonalnie doznaniach, wędrując do siedziby polskich królów (na Wawel), musiałyśmy znów się pożywić i wzmocnić siły witalne. Na Wawelu, jak na historyczne miejsce przystało, przywitały nas tłumy turystów. I my również wtopiłyśmy się w tłum i z potokiem głów powędrowałyśmy dziedzińcem w najróżniejsze zakamarki tego miejsca. Widząc zaś groźnie zbliżające się deszczowe chmury, spiesznym krokiem zeszłyśmy do straganów przy „Smoku” i skryłyśmy się pod parasolami, ponownie pokrzepiając siły odrobiną upolowanego mięsa. Gdy nabrałyśmy mocy, wyruszyłyśmy w dalszą wędrówkę ulicami Starego Miasta. I tak upłynął nam wieczór i nastał poranek dnia ostatniego.
Środa była dniem powrotów, zatem każda z nas udała się na śniadanie, szybkie pakowanie i w określonym porządku wybrałyśmy się w drogę powrotną do naszych domów.
Największy dystans pokonała Marta – ok. 1700 km. Najbardziej zmokła Ula. Najwięcej kosztów poniosła Asia. Najlepszą orientacje w terenie posiada Kwiatek. Najbardziej zakochana okazała się Natalka. Najwięcej stoickiego spokoju posiada Jola. Najmniej zakupów zrobiła K8 😉